Książki, które uważam za najlepsze #3 – obyczajowe

Tym razem znów o książkach. Nie nudzi się Wam to? Tym razem na tapetę idą książki obyczajowe! I osobiście przyznam, że także są to lektury.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Bolesław Prus Lalka

Jedna z tych lektur, które są wciągające, długie, bolesne i jednocześnie są dziełem i klasyką literacką. To, że Izabela Łęcka miała źle poukładane w głowie, to wie każdy, choćby z głupich memów, ale jednak jest to jedna z najbardziej rozpoznawanych lektur licealnych.

Stefan Żeromski Ludzie bezdomni

W Żeromskim jestem zakochana, każdą kolejną jego książkę połykałam. W gimnazjum Syzyfowych prac przeczytać nie umiałam, ale odkąd sięgnęłam po inne jego dzieła byłam nimi zachwycona. Warto zobaczyć, co się działo w Paryżu , a także w Polsce w XIX wieku.

Lucy Maud Mongomery Ania z zielonego wzgórza

Ania jest pozycją obowiązkową dla każdego. Ruda, piegowata, pyskata i… w sumie, to miała być chłopcem z sierocińca, a nie dziewczyną. Nie miała łatwego życia, wszyscy uważali ją za brzydką i niewartą uwagi. Szczerze mówiąc bardzo przypadła mi do serca, ze względu na podobieństwo charakteru mojego i głównej bohaterki.

Elisabeth Gaskell Panie z Cranford

Wiktoriańska Anglia, zero romansu, piękne opisy i długie dialogi. Tak oto prezentują się Panie z CranfordJest to jedna z pozycji obowiązkowej literatury angielskiej z czasów dorożek, koni, Lordów i Baronów. Nudna jak cholera, ale klasyka. No i jest naprawdę dobrze napisana.

Diane Chamberlain Zatoka o północy

Niby taka niewinna książka opowiadająca o losach rodziny wychowanej nad kanałem. Ale tak psychologicznie skonstruowanej książki dawno nie czytałam. Wszystko się idealnie łączy w całość. W szczególności, że Chamberlain ma talent do pisania powieści z różnych perspektyw.

Dodaj komentarz